Recenzja książki „Baśka Murmańska – Niezwykła niedźwiedzica Wojska Polskiego”

„Baśka Murmańska. Niezwykła niedźwiedzica Wojska Polskiego”

Żołnierze i zwierzęta maskotki…

Była kura desantująca się ze swoim opiekunem pod Arnhem. Pies Szarik – wiadomo. Niedźwiedź Wojtek, temat tak znany, że nawet w późnym PRL na bazie tej historii, była wydana książeczka dla dzieci „Kanonier Wojciech” Janusza Przymanowskiego, choć na pewno nie był to Wojtek z Armii Andersa, z powodów wiadomych, a raczej bohater alternatywny, którego Ludowe Wojsko Polskie się nie dorobiło (w przypadkowy wybór imienia nie wierzę).

A Baśka? Nie znam niedźwiedzia.

Dobrze, że Tomasz Specyał przedstawia nam „Baśkę Murmańską. Niezwykłą niedźwiedzicę
wojska polskiego”. Baśkę w 1919 r. przygarnęli Murmańczycy, „Lwy Północy”, weterani
różnych armii zaborczych, których skutki I wojny światowej zagnały do Archangielska i dalej.
Książka jest bezpretensjonalna i dobrze napisana. Narracja prowadzi nas sprawnie przez
chaos wojny domowej w bolszewickiej Rosji i sytuację międzynarodową regionu Europy
Wschodniej, a dygresje są podane w odpowiedniej ilości (bardzo ciekawe 3 stronki o mętliku
walutowym, dzięki któremu w Archangielsku w obiegu oficjalnym były trzy rodzaje rubla).
Znajdziemy tu „odyseje” pojedynczych żołnierzy od Bobrujska przez Moskwę do
Archangielska, walki prowadzone improwizowanym pociągiem pancernym, gorycz żołnierzy,
których angielskie dowództwo nie chce wypuścić do Błękitnej Armii we Francji, Szkocję, króla
Wielkiej Brytanii oraz mini wykład o tresurze niedźwiedzi w dziejach Europy. No i mamy
Baśkę.

Tomasz Specyał pisze „Praktycznie cała nasza wiedza na jej temat wywodzi się z
opowiadania Eugeniusza Małaczewskiego Dzieje Baśki Murmańskiej. Historja o białej
niedźwiedzicy”. Na szczęcie Autor beletrystyczną wersje wydarzeń konfrontuje z wyimkami
wspomnień, artykułami prasowymi oraz zdjęciami i tylko raz jest łatwowierny wobec samego
siebie, traktując literaturę piękną, jako źródło historyczne, gdy pisze „O spotkaniu Naczelnika
Państwa Józefa Piłsudskiego z Baśką nie omieszkał wspomnieć inny świadek tych
wydarzeń, Eugeniusz Małaczewski”, co odnosiło się do defilady Murmańczyków w
Warszawie 22 grudnia 1919 r. A jakim „świadkiem” w ogóle był Małaczewski?

Baśka zostaje kupiona 12 stycznia 1919 r. Małaczewski 24 stycznia z Murmańska odpływa
do Francji. Baśka zostaje razem z 400 żołnierzami, którzy na ewakuacje nie otrzymali zgody.
Dopiero we wrześniu tego samego roku lądują w Szkocji. W tym czasie Małaczewski zdążył
już walczyć w Południowo wschodniej Polsce, a od lipca 1919 r. do stycznia 1920 r.
przebywa w Zagłębiu Dąbrowskim. Latem 1919 spędził urlop w Warszawie, ale w
październiku 1919 oraz od stycznia do marca 1920 hospitalizował się w Krakowie (za
Internetowym Słownikiem Bibliograficznym, hasło opracowane przez R. Loth). Nie jestem
przekonany, że był obecny na wspomnianej defiladzie. Nie jest to wykluczone, ale Autor jako
dowód jego uczestnictwa przywołuje… opowiadanie Dzieje Baśki Murmańskiej. Niezależnie
od tego, o „przygodach” niedźwiedzicy musiał mieć informacje, z wyjątkiem pierwszych paru
dni, z drugiej ręki, a i to przepuścił przez pisarską wyobraźnię. Zresztą polecam lekturę tej
nowelki, pisanej ze swadą i humorem, która niczym gawęda szlachecka składa się głównie z
dykteryjek i anegdot (buldog gen. Ironside próbuje zalotów do niedźwiedzicy polarnej;
Murmańczycy mają spór o płeć Baśki, rozstrzygnięty badaniem lekarskim, a ¼ opowiadania
to żywot bohaterki na krach z polarną rodziną).

Są to jednak nieistotne szczegóły z punktu widzenia tego, czym ta książka jest. A jest lekką i
przystępną popularyzacją ciekawych i mało szerzej znanych wycinków z historii Wojska
Polskiego w okresie odradzania się polskiej państwowości. Baśkę i „Lwy Północy” poznać
warto.

autor recenzji: Przemysław Klimek 

Sprawdź, gdzie kupić książkę

Przewijanie do góry