Gdy zombie trafiły do sądu… bo nawet żywe trupy mają swoje prawa.

W 1936 roku bracia Victor i Edward Halperin postanowili raz jeszcze sięgnąć po temat żywych trupów. Po zrealizowaniu White Zombie – uznawanego za pierwszy film o zombie – zabrali się za nową produkcję zatytułowaną Revolt of the Zombies. Nie przewidzieli jednak, że problemem okaże się… samo słowo „zombie”.
Zombie na sali sądowej
Jak to możliwe, że ktoś mógł zastrzec słowo „zombie”? Wszystko zaczęł się od firmy Amusement Securities Corporation, która wcześniej współfinansowała produkcję White Zombie. Mimo że film reżyserowali bracia Halperin, prawa do niektórych elementów – w tym tytułu i materiałów promocyjnych – częściowo należały właśnie do tej firmy.
Gdy Halperinowie ogłosili, że pracują nad nowym filmem o zombie, ale tym razem z innym producentem, Amusement Securities poczuła się zagrożona. Uznali, że nowy film wykorzystuje popularność White Zombie, a tytuł Revolt of the Zombies może wprowadzać widzów w błąd. Dlatego złożyli pozew i zaczęli wysyłać do kin ostrzeżenia, by nie wyświetlały filmu, dopóki nie rozstrzygnie się sprawa. Do czasu wydania wyroku pozwolono na emisję filmu. Ostatecznie jednak sąd przyznał rację Amusement Securities. Bracia Halperin musieli zapłacić 11 500 dolarów tytułem odszkodowania i kosztów sądowych. Co więcej, zabroniono im promowania Revolt of the Zombies jako kontynuacji poprzedniego filmu. Mimo że stworzyli oba, nie mieli pełnej kontroli nad tytułem, który sami wypromowali.
Bela Lugosi – duch z przeszłości
Chociaż Bela Lugosi nie zagrał w Revolt of the Zombies, to i tak… pojawił się na ekranie. A dokładnie – jego oczy. W scenach, gdzie bohaterowie używają tajemniczej mocy do kontrolowania innych ludzi, twórcy filmu wykorzystali ujęcia z wcześniejszego White Zombie.

To był prosty trik – wystarczyło wkleić gotowy fragment z poprzedniego filmu, by dodać nowej produkcji nieco klimatu. Problem w tym, że Bela Lugosi nie został o to zapytany, a jego nazwisko nie pojawiło się nigdzie w czołówce. Co ciekawe, wtedy takie rzeczy uchodziły na sucho, gdyż prawa autorskie aktorów jeszcze nie były tak dobrze chronione.
Ciekawostka na koniec:
To był jeden z pierwszych w historii kina sporów o tytuł i gatunek. Kto by pomyślał, że określenie „zombie” – które dziś kojarzy się z milionami filmów, seriali i gier – kiedyś było prawnie zastrzeżonym terminem. I że to właśnie żywe trupy doprowadziły procesu w sądzie.